sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 1

Siedzieli na kanapie w salonie. Impreza Wyatta przeniosła się do P3, więc mogli bez przeszkód rozmawiać.
– Prue? Prudence Andrea? – Piper z niedowierzaniem patrzyła na dziewczynę.
– Nie Prudence. Po prostu Prue... Przynajmniej tak mam w papierach. – to mówiąc pokazała im akt urodzenia. – Jednak zawsze nazywano mnie Andrea.
– Dlaczego nic o Tobie nie wiedzieliśmy? – zapytał Leo.
– Wiedzieliście. Przecież przez całą ciążę mówiłaś, że urodzisz dziewczynkę – Andrea uśmiechnęła się. – Nie mogliście przewidzieć Wyatta, ale o mnie wiedzieliście przez cały ten czas.
– Ale skąd ty o tym wiesz? – dociekała Piper. – Przecież dzieci w łonie matki tylko odczuwają...
– Chyba, że są duchami światłości, tak, jak ja. – Andrea jeszcze raz zaprezentowała swoją moc orbitingu. – To ja napisałam opis do zdjęcia w albumie, ja uczyniłam Cię niezwyciężoną w czasie ciąży, ja chroniłam Wyatta aż do przyjścia na świat.
– Duchem światłości? Ale jak? I skąd posiadasz moc projekcji astralnej? Przecież tylko Prue... tylko ona mogła z taką łatwością... – Phoebe nie dokończyła. Kierowana nieznanym sobie przeczuciem dotknęła ręki Andrei. W tym samym momencie miała wizję.
– Phoebe, co zobaczyłaś? – zapytała dotychczas milcząca Paige.
– Widziałam Prue... i Andy'ego. Trzymali W rękach jakieś zawiniątko. Widziałam też Ciebie Piper rodzącą Wyatta. Jak to możliwe? – Phoebe skierowała to pytanie do Andrei.
– Właśnie oni mnie wychowali. – Andrea drżącym głosem zaczęła opowiadanie. – Trafiłam do nich, do Starszych, którzy mogli mnie wychować tu, na ziemi. Oni znali tutejsze realia. Oczywiście nie wychowywałam się w San Francisco, tylko w Goose, małej wiosce niedaleko Salem. Gdyby wydało się, że zarówno Prue jak i Andy żyją...Sami wiecie o czym mówię. Opowiedzieli mi o wszystkim. O tym, że mam brata i ciotki, oraz to, kim są moi prawdziwi rodzice. Prue pomogła mi opanować wszystkie moce...
– Prue jest Starszą?! – ryknęła wściekła Piper. – Kto właściwie dał Starszym prawo do zabrania mojego dziecka?!
Andrea chwyciła ją za ręce.
– Zamknij oczy. To, co zobaczysz być może rzuci nowe światło na twoje sądy.
Zamknęli je wszyscy. Każdy z nich dotknął albo Piper, albo Andrei. Zobaczyli sekwencję obrazów. Najpierw pocałunek Prue i Andy'ego, później jego śmierć. Zobaczyli Prue w szpitalu niedługo po jego śmierci. Później zobaczyli śmierć samej Prue. Po tym narodziny Wyatta oraz walkę z Gideonem. Na koniec zobaczyli walkę z Zankou.
– Po tym, jak zniszczyliście Nexusa, Starsi nie informowali nas o waszym życiu. Miałam wtedy niecałe 4 lata. Podobnie jak większość, uznali, że zginęliście. Prue nie mogła im tego darować. Odcięli się od Starszych. Zaczęliśmy normalne życie, jak normalna rodzina. Dopiero, kiedy miałam szesnaście lat otrzymali informację, której nie mogli zlekceważyć. Byłam wtedy na wycieczce w Sn Francisco i przypadkiem wpadłam na Wyatta i Chrisa. Oczywiście nie wiedziałam, że to oni. Przypadkowe dotknięcie spowodowało odrodzenie mocy trzech. Poszliśmy w swoją stronę, ale jeszcze tego samego wieczora znalazłam się w Goose. Ściągnęli mnie tam rodzice. Okazało się, że Starszyzna zawiesiła moje dary. W domu okazało się, że posiadam wszystkie dary Prue, dary ducha światłosci, moce podobne do Paige. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich posiadałam także dary Piper i Phoebe. Taka skomasowana moc trzech, plus duch światłości w jednej osobie. – Andrea wodziła wzrokiem po zszokowanych słuchaczach. – Jako dziecko byłam łatwym celem. Posiadam moc większą niż Wyatt. Ja jestem pierworodnym dzieckiem czarodziejek – zarówno Prue, Piper jak i Phoebe.
– Ale jak to? – wykrztusiła Phoebe.
– Po śmierci Andy'ego Prue wylądowała w szpitalu. Nie wiedziałyście nic o tym. Prue wtedy straciła dziecko. Po tym nic dla niej nie było takie samo. Dlatego ona zginęła w walce z Shaxem. Widziałam to już jako duch światłości. Moim zadaniem była ochrona nienarodzonych dzieci czarodziejek. Również Twojego Phoebe. Jednak w tym przypadku nie mogłam nic zrobić – moc źródła, którym się stało, była silniejsza. Uratowałam jednak jego dobrą cząstkę. Dzięki niej mogłyście ostatecznie pokonać Cole'a. Później chroniłam Wyatta. No i wtedy starsi postanowili, że się narodzę. Dlatego w ciąży z Chrisem nie byłaś niepokonana, mamo. – Andrea spojrzała na Piper i uśmiechnęła się. – Pamiętacie iskierki orbitowania zaraz po urodzeniu się Wyatta?
– Oczywiście, najpierw był zaskakująco ciężki, a później dziwnie lekki. Myślałam, że mi odfrunie – powiedziała z uśmiechem Phoebe.
– Wtedy mnie orbitowali. – powiedziała cichutko Andrea. Natychmiast znalazła się w objęciach Piper i Leo. – Starsi wiedzieli, że możecie mieć problem z mocą Wyatta, a co dopiero z moją. Wybrali mniejsze zło. Nie miejcie im tego za złe, miałam cudowne dzieciństwo.
– Nie mamy – zapewniła Piper. – Chciałabym jednak wiedzieć, czy możemy teraz porozmawiać z Prue...
– Oczywiście, wystarczy ją wezwać.
Przerwał im dzwonek telefonu. Po chwili do salonu wpadła przerażona Paige.
– Dzwonił Henry, w P3 grasuje demon. Dzieciaki są w niebezpieczeństwie....
Zanim Paige skończyła mówić Andrea wstała.
– Zostawcie to mnie... – po tych słowach zniknęła.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Prolog

Siedziała na kanapie. Była na strychu domu w San Francisco. Tego dnia obchodziła osiemnaste urodziny. Popatrzyła na zegarek. Jeszcze 5 minut. Nasłuchiwała. Na dole trwała wielka feta. Obchodzono hucznie osiemnaste urodziny Wyatta Halliwella. Nikomu nie przyszła do głowy, że ktoś mógłby być właśnie tu, na strychu. Kiedy zegar wybił dwudziestą na dole strzeliły korki od szampana. Ona zaś płożyła swoje dłonie na Księdze Cieni. Teraz wszyscy się dowiedzą. Chwilę później pojawili się wszyscy w komplecie. Zaskoczenie było duże. Wpatrywała się w nich swoimi wielkimi oczyma. Grobową ciszę przerwało wściekłe syknięcie Piper.
– Kim do cholery jesteś i co tu robisz?
– Ja, ja tylko... – dziewczyna cichutko dukała, ale nie dane jej było skończyć. Poczuła, że w jej stronę leci eliksir. Nie miała wyjścia. Rozpłynęła się w powietrzu.
Kiedy wszyscy zeszli na dół zastali ją tam. Kiedy znowu próbowała wytłumaczyć cokolwiek, kolejny eliksir leciał w jej stronę. Tym razem orbitowała. Kiedy się pojawiła po raz trzeci wreszcie dopuszczono ją do głosu.
– Jestem bliźniaczką Wyatta – oznajmiła drżącym głosem.
– Bliźniaczką? Żartujesz sobie z nas? – tym razem głos zabrała Paige. Jedynie Leo wpatrywał się w nią z lekkim niedowierzaniem, ale i z wielkim uczuciem.
– Jak masz na imię? – zapytała Phoebe. – Proszę, powiedz nam.
Dziewczyna chwilę milczała wodząc wzrokiem po wszystkich. Wreszcie cichutko powiedziała:
– Mam na imię Prue... Prue Andrea Trudeau.